Magia karpackich opowieści
Niegdyś każdego wieczora mieszkańcy wiosek zasiadali wspólnie – w ciepłe miesiące przy ognisku, a w te chłodniejsze w izbie przy piecu – by przywoływać stare bajania. Opowiadano historie o „strachach” i czarach, wiekowe baśnie i legendy, podania o nadprzyrodzonych istotach i niezwykłych zjawiskach… A na wesołą nutę relacjonowano rubaszne opowiastki i gawędy osnute wokół wydarzeń dnia codziennego.
W karpackich opowieściach przetrwało magiczne widzenie świata, sięgające źródłem czasów pogańskich. Potrzeba poznania i zrozumienia świata rodziła próbę wyjaśniania zjawisk niezrozumiałych. Wszystko to, co umykało logice interpretowano w sposób magiczny. Zanim wraz z rozwojem cywilizacji odpowiedź na owe zagadki zaczęła dawać nauka, to właśnie wierzenia nadawały moc sprawczą istotom nadprzyrodzonym.
Wszystkie te historie przetrwały – przekazywane z pokolenia na pokolenie – dzięki silnej tradycji ustnego przekazu. Dziś magię opowiadania zastępują nowinki technologiczne, bazujące swą moc na hipnotyzującej mocy opowieści snutej w filmach, grach, komiksach itp. Jednak opowieści prezentowane na ekranie komputera coraz bardziej pochłaniają młodych, na niekorzyść historii snutych przez dziadków i pradziadków. Dlatego tym bardziej warto ruszyć w te świata zakamarki, gdzie siła ludowych wyobrażeń współistnieje dziś z tym co naukowe i racjonalne.
Ostatni gawędziarze
„Gawędziarze z gór – szlakiem karpackiej wyobraźni” to szlak karpackiej fantazji, który zachęcać ma nie tyle do odwiedzania konkretnych punktów na szlaku, co do odkrywania tradycji duchowej Karpat ukrytej w starych opowieściach.
Na szlaku odnajdziemy gawędziarzy, którzy zazwyczaj jako jedni z ostatnich pamiętają stare bajania pełne dziwów i wytworów magicznej wyobraźni.
Podania, gawędy i bajki wypełniały magiczne obrzędy i gusła oparte na ludowym widzeniu świata. To historie utkane ze strzępów różnych tradycji: pogańskiej, katolickiej, regionalnej i lokalnej. Starosłowiańska mitologia przepełniona jest magicznymi istotami, tajemniczymi lasami, rzekami i górami, pieczarami, mrocznymi wąwozami, trzęsawiskami, czy ruinami starych budowli. Powoływała ona do życia duchy opiekuńcze i złośliwe, nadawała magiczne cechy rytuałom i obrzędom.
Wiara katolicka – tak silna przecież na polskiej wsi – nie wykorzeniła ich zupełnie, lecz ugruntowała przekonanie o współistnieniu i ścieraniu się sił dobra i zła.
I tak te dwie tradycje współtworzą niezwykłą ludową optykę, gdzie rzeczywistość widzialna przenika się z tajemnicą, to co materialne, z tym co magiczne, a dobre duchy ze złymi demonami.
Stare opowieści – dziś przykryte kurzem – wciąż zamieszkują zakamarki ludowej wyobraźni. Wspólne dla całego regionu Karpat jest całe spektrum wyobrażeń demonicznych. Górskie gęstwiny tworzyły mroczną i złowrogą krainę zamieszkiwaną przez świat duchów, demonów i potępionych.
Skoro istoty i zjawiska nadprzyrodzone miały wielki wpływ na życie codzienne, ludzie szukali ratunku i rady u tych, którzy mieli dostęp do wiedzy tajemnej. Pośrednikami –między tym co magiczne, a widzialne – stali się miejscowi czarownicy i czarnoksiężnicy. Tych w Karpatach nie brakowało. Parających się magią często widywano podczas tajemnych obrzędów, czy w leśnych gęstwinach, gdzie zbierali zioła do swoich receptur. Najłatwiej było ich spotkać na św. Wojciecha, kiedy to czary miały największą moc w roku.
Na pograniczu polsko-słowackim zachowało się mnóstwo opowieści o czarownikach i guślarzach, którzy potrafili rzucać czary, jak i odczyniać złe uroki. O czym też posłuchamy podążając ścieżkami szlaku „Gawędziarzy z gór”.
Na szlaku…
Dziś świat się zmienił. Wieczorne opowieści zastępuje seans przed telewizorem, a magiczne widzenie świata naukowe wywody. Mimo to opowieści pod karpacką strzechą mają się dobrze. Poznamy te z dreszczem z pogranicza baśni o duchach i czarnoksiężnikach, te straszne, zawierające moralną przestrogę, jak i gawędy na wesołą nutę. Karpackie bajanie to materia niezwykle krucha i cenna, utkana ze strzępów starych wierzeń i magicznej wyobraźni.
Na szlaku odkryjemy historie wciąż żywe – przywołane nie z literackich opracowań, ale z zakamarków pamięci mieszkańców Karpat!
Wspomnieć należy chociażby o historii tylickiej czarownicy, którą w Tyliczu znają niemal wszyscy... Orynę Pawliszankę – przysłowiową czarownicę – oskarżono o czarostwo i bałwochwalstwo. O winie pięknej dziewczyny świadczyć miało zbieranie rosy z trawy do magicznych receptur, czy urzekanie bydła, które pod wpływem jednego spojrzenia stawało się bezmleczne. Pomimo tortur Oryna nie przyznała się do winy. A uznana winną – spłonęła na stosie. Niektórzy podejrzewają, że Oryna czarownicą nie była, a tak okrutną karę zapłaciła za swoją urodę, która urzekała miejscowych mężczyzn i drażniła zazdrosne żony. O sile ludowego podania przekonali się mieszkańcy Tylicza, gdy w 2011 r. w archiwum w Krakowie odnaleziono „Księgę Miasta Tylicza”, a w niej dokumentacje procesu Pawliszanki... Pomimo, że dotychczas przypisywano jej rodowód baśniowy, to tylicka czarownica żyła naprawdę!
Pogranicze obfitowało nie tylko w czarownice, ale też w magów i czarnoksiężników. Nawet – jak do dziś wspominają miejscowi – odwiedzał je nieraz sam diabeł…. Od Beskidu Sądeckiego po Tatry mówiono o księdze zaklęć autorstwa słowackich magów. Trafić miała onegdaj pod polską strzechę, a niefortunnie użyta wywołała samego diabła. A było to tak: podczas wesołej biesiady jeden z gości odczytał zaklęcie ze skórzanej księgi i niebo nagle rozświetliła błyskawica. Pod dom zajechał rydwan konny z czarnymi wierzchowcami okutymi w złoto wraz z diabelską świtą... – to jak zakończyła się ta wizyta dowiecie się podczas podróży szlakiem „Karpackich gawędziarzy […]”.
O magach i zaklęciach chodzą po dziś dzień opowieści w wioskach Gorców i Pienin – bo, jak wiadomo, im głębszy bór tym gęściej zaludniały go wszelkie demony i istoty tajemne. Zatrzymamy się w Ochotnicy Dolnej, by posłuchać o tym jak powstały góry i jakie tajemnice one kryją. Podobno na górskich szlakach natrafić można na ukryte przez zbójów skarby, ale nieostrożnych zwieść mogą właśnie leśne demony...
Na karpackich przysiółkach miejscowi wciąż wspominają jak po wszelkie zaklęcia udawano się na hale do baców – ci bowiem byli mistrzami wiedzy tajemnej… Pasterskie podania i opowieści poznamy w Łomnicy (Beskid Sądecki).
W Szymbarku (Beskid Niski) dowiemy się, kiedy otwiera się tajemny skarbiec w podziemiach kasztelu Gładyszów, a bajarka z Biecza (Pogórze Ciężkowickie) opowie o wodnikach w rzece Ropie i boginiach, co lasy zamieszkiwały. Było to w czasach, kiedy borem władała czarownica, której pająki zamczysko ze srebrnych nici utkały. Raz miejscowe chłopy, gdy przez las przechodziły, porwali wiedźmie magiczne sanie, którymi przemierzała Karpaty. Spotkał ich los marny, bo te zatrzymać się nie chciały: jeździły i jeździły bez ustanku, aż nieszczęśnicy pomarli…
A na zakończenie, by mniej strasno, a bardziej śmieszno się zrobiło posłuchamy lachowskiego gadania…