Na Orawie i Podhalu, jednym z wielu wartych zobaczenia miejsc, są tzw. bory, czyli torfowiska. Najciekawsze położone są pomiędzy wsią Wróblówka a Ludźmierzem. To Długopole, Franków Brzyzek, Przymiarki oraz Bór na Czerwonem ciągnący się za lotniskiem w Nowym Targu w kierunku Szaflar (obszar unikalny w skali Europy).
Według przyrodników torfowisko jest terenem o dużej, stałej wilgotności, porośniętym przez rośliny, których obumarłe szczątki stopniowo przekształcają się w torf. Jest to długotrwały proces, trwający tysiące lat. Rosną tu różnego rodzaju mchy i szereg gatunków roślin występujących tylko na torfowym podłożu, krzewy oraz drzewa, wśród których króluje sosna i brzoza.
Ta niewielka podhalańska wieś leży pod Tatrami, w Kotlinie Nowotarsko-Orawskiej, niedaleko Nowego Targu.
Tutejszy klasztor i kościół powstał w latach 1235-1238. Jego materialne podstawy stworzył wojewoda krakowski Teodor Świebodzic z rodu Gryfitów, zwany Cedro. Około 1245 roku, a więc po okresie dziesięciu lat, zakonnicy opuścili Ludźmierz i przenieśli się do Szczyrzyca, gdzie do dzisiaj istnieje opactwo cystersów. Powodem tych przenosin miały być, według tradycji, nękające mnichów napady rozbójników. Kościół nadal należał do cystersów, aż do roku 1824.
W tutejszej świątyni otaczana kultem jest słynąca łaskami, drewniana figura w typie tzw. Pięknej Madonny, datowana na XV stulecie.
O tutejszych borach legenda mówi, że sprawcami ich powstania byli zbójnicy. Niegdyś stary las otaczał klasztor. Pewnego razu rabusie zwabieni opowieściami o bogatych naczyniach liturgicznych i wotach napadli nocą na kościół. Kiedy już pozbierali wszystkie cenne rzeczy do tobołków i opuszczali oknem świątynię, ich obecność zdradził pies. Rzucili się do ucieczki, ale ktoś już zaczął bić w dzwony i niebawem w pościg ruszyła cała wieś. Pogoda nie sprzyjała zbójnikom. Padał deszcz, było ślisko.
Najcięższy łup – monstrancję z Hostią - dźwigał sam harnaś. Kiedy już dobiegał do lasu, pośliznął się i upadł. Towarzysze zniknęli między drzewami, ścigający byli o krok, poderwał się więc z ziemi porzucając łup. Monstrancja wraz z Opłatkiem upadła w błoto. Wtedy naraz zatrzęsła się ziemia, czarne chmury zasnuły niebo, zahuczał wicher, a w świetle błyskawic wszyscy ujrzeli jak ogromne drzewa, cała prastara puszcza, kładzie się pokotem obracając korzeniami do góry, niczym gałęziami! Ulewa i wichura trwały przez całą noc, zaś o świcie tam, gdzie szumiał las, rozciągało się już tylko bezkresne bagno! Tak Stwórca pokarał świętokradców.
Z cudowną Madonną Ludźmierską ludowa legenda wiąże również szereg ciekawych wątków mówiących między innymi o opiece Gaździny Podhala nad zbójnikami i ratowaniu ich grzesznych dusz. Dzieje się tak podobno dlatego, że na Podhalu, nawet rabusie otaczali Matkę Bożą kultem i modlili się do Niej. Mówią więc legendy o zbójnickiej duszy ocalonej od piekła, ponieważ łza litującej się nad rabusiem Matki Bożej Ludźmierskiej, której był czcicielem, przeważyła szalę wagi Archanioła Michała na boskim sądzie. Opowiadają o dwunastu zbójnikach, którzy na ludźmierskim odpuście dostali pokutę – zadanie wzniesienia kapliczek ku chwale Madonny, a że napotykali ciągłe przeszkody w budowie – przestali rabować, by ją wypełnić i tak doczekali zbawienia. Doznawali też zbójnicy cudownego uleczenia ran, jeżeli tylko przyrzekli poprawę i zwracali się do Królowej Podhala.
W folklorze słownym wątek o opiece Najświętszej Panny nad skruszonymi zbójnikami sięga także daleko poza Podhale.