Kraśniki można bez trudu spotkać na śródleśnych łąkach i miedzach. Odróżnianie dwudziestu gatunków jest kłopotliwe. Motyle, co prawda różnią się ilością plamek, ale wielość ras i zmienność rysunku wprawia w zakłopotanie nawet doświadczonych motylarzy. Dwu, trzy centymetrowe owady latają wolno, tak, że można się im dobrze przyjrzeć, a nawet bez kłopotu złapać w dłonie. Wówczas owad odegra przedstawienie pod tytułem "właśnie umarłem ze strachu". Będzie leżał bezwładnie na dłoni z wyciągniętymi na boki nóżkami. A nóż uda mu się spaść w trawę wykorzystując nasze wahanie.
Wydawałoby się, że leniwe stwory stanowią łatwy cel dla owadożernych ptaków. Jednak nigdy nie widziałem kraśnika z poszarpanymi ptasim dziobem skrzydełkami. Dla wrogów motylki są niesmaczne. Ciało przesyca substancja o paskudnej woni tak, że żaden ptak nie skusi się na widocznego z oddali kraśnika. Pewne siebie mogą bezkarnie wylegiwać się na kwiatkach i brać słoneczne kąpiele w słoneczne dni. Niezły sposób na życie.