Chrząszcze z długimi czułkami biegały w panice. Rozkładały pokrywy skrzydeł, odlatywały, a kilka zwiało w trawę. Zdążyłem schwytać zaledwie jedną sztukę. To żerdzianka, jeden z większych i często spotykany chrząszczy z rodziny kózek. Posiadacz sumiastych wąsów. Dwie, może nawet dwie i pół długości ciała. Smoliście czarnej barwy owad był także właścicielem solidnych żuwaczek, ale na moje szczęście nie był skłonny do ich użycia. Zamknięty w dłoni niemiłosiernie łaskotał skórę i skrzypiał niczym stare zawiasy.
Obejrzałem, sportretowałem, wypuściłem. A nie powinienem, bo jest to jeden z bardziej dokuczliwych szkodników żywych, jak i martwych drzew iglastych. Samica składa jaja w wygryzionych jamkach. Wylęgłe larwy przez pierwszy rok drążą korytarze pod korą, później zabierają się za środek pnia. Duży owad to duża larwa. Twardymi żuwaczkami z łatwością wygryza korytarze grubości palca. I tak przez dwa, trzy lata. Trociny lecą na ziemię, a drewno nadaje się najwyżej na opał. Kupilibyście deski wyglądające niczym ser szwajcarski? Z tego powodu każde ścięte drzewo jest w pierwszej kolejności pozbawiane kory. Nagie pnie są mniej atrakcyjne, bo słabo pachną. Żerdzianka (jak wszystkie owady) ma węch ukryty w czułkach. Z takimi wąsami, nie ujdzie jej żadne ścięte drzewo.