Kasperek sprowadzał wino z Węgier. Pewnego razu węgierski kupiec przez pomyłkę wydał mu beczkę, w której przechowywał pieniądze. Stwierdziwszy pomyłkę zażądał od Kasperka zwrotu beczki. Sprawa znalazła swój finał przed sądem, gdzie Kasperek wyparł się wszystkiego słowami: "Jeżeli nie mówię prawdy, niech mię nie przyjmie po śmierci ani ogień, ani woda, ani ziemia, ani piekło, ani niebo".
Gdy niedługo potem Kasperek zmarł, okazało się, że nie ma sposobu, aby o pochować. Zakopany jednego dnia, nazajutrz leżał już na wierzchu. Mało tego - jego ciało nie tonęło w wodzie, nie imał się go też ogień. Powiadają, że został wreszcie powieszony na sznurze, a gdy jego ciało wyschło, wiatr rozsypał prochy po świecie. Dziś jeszcze można ponoć spotkać, jak nocami włóczy się po ulicach Starego Sącza.