Sztolnie uranu to najmłodsze ze wszystkich kopalń w Tatrach. Ich historia była krótka, ale burzliwa. Niewiele brakowało, aby Tatry stały się strategicznym miejscem wydobywania uranu na potrzeby budowy potęgi nuklearnej ZSRR.
Na początku lat 50. XX wieku radzieccy specjaliści prowadzili w Dolinie Białego intensywne poszukiwania złóż uranu. Były to czasy, kiedy na terenie ZSRR nie odkryto jeszcze bogatych złóż tego pierwiastka, który w okresie „zimnej wojny” miał się przyczynić do budowy bomby atomowej. Uran odkryto w tzw. tufitach, czyli rudach pochodzenia wulkanicznego, które zawierają niewielkie ilości uranu. Poszukiwania uranu w Tatrach prowadzono także w Kopach Sołtysich i w rejonie Hali na Stołach, ale tam nie zdecydowano się na budowę sztolni. Wejście do sztolni w Dolinie Białego ulokowane jest przy samym szlaku. Jednak ze względów bezpieczeństwa i szkodliwego promieniowania sztolnie są zamknięte dla ruchu turystycznego, a wejście do nich strzeże krata. W Dolinie Białego zachowały się dwie takie sztolnie, których łączna długość wynosi ok. 670 m.
Na czas eksploatacji złóż Dolinę Białego zamknięto dla ruchu turystycznego, a wejść do niej strzegły jednostki wojskowe. Okoliczne przełęcze patrolowane były przez strażników z psami. Ekipy górnicze pracujące w kopalni mieszkały w okolicznych pensjonatach, ale były izolowane od kontaktu z miejscowymi. Na potrzeby wydobycia w Dolinie zbudowano kolejkę szynową oraz doprowadzono linię telefoniczną. Mimo poniesienia tak dużych nakładów finansowych okazało się, że złoża uranu nie są wystarczające do produkcji bomby atomowej i wydobycie wstrzymano po 2 latach eksploatacji – na szczęście dla tatrzańskiej przyrody.
Warto zadać sobie pytanie jak były prowadzone prace wydobywcze na górskich terenach. Zasadniczo nie różniły się one od technik stosowanych w innych częściach Europy. Podkreślić należy, że panowały tu znacznie trudniejsze warunki atmosferyczne (niższa temperatura, długi okres zalegania pokrywy śnieżnej). Podstawowymi narzędziami używanymi do kruszenia skał były oczywiście kilof i młot służący do jego podbijania. W przypadku spękanych, twardych skał używano metody ogrzewania ogniem, które powodowało ich kruszenie. Żadna ze sztolni nie mogłaby istnieć gdyby nie była zabezpieczona przed osuwaniem się skał. W tym celu górnicy budowali skomplikowane drewniane szalunki mające ich uchronić przed zasypaniem. Użycie tego materiału było nieprzypadkowe. Intensywne trzeszczenie obudowy niejako „uprzedzało” przed zbliżającym się zawaleniem sztolni, a pracujący w niej górnicy mieli czas na ewakuację. Transport urobku odbywał się w drewnianych koszach ciągniętych po spągu (dnie sztolni), bądź noszonych na plecach. Do oświetlania drogi wewnątrz kopalni górnicy używali glinianych, a później żelaznych lampek łojowych.