pokaż na mapie pomniejsz mapę pełny ekran > <
rozszerz mapę >

Rusinowa Polana – historia gór i ludzi

Rusinowa Polana to jedno z nielicznych miejsc w Tatrach, gdzie prowadzony jest tzw. wypas kulturowy. Można tu zobaczyć tradycyjne pasterskie gospodarstwo, dawne szałasy i podziwiać wspaniałą panoramę Tatr. W pobliżu znajduje się sanktuarium Matki Bożej Królowej Tatr na Wiktorówkach. czytaj więcej

Rusinowa Polana to jedno z najbardziej znanych i licznie odwiedzanych miejsc w Tatrach. Leży na wysokości około 1180-1300 m n.p.m., na grzbiecie między Gęsią Szyją a Gołym Wierchem, po zachodniej stronie doliny rzeki Białki. Rozciąga się stąd wspaniały widok na Tatry Bielskie i Wysokie, krzyżują się tu turystyczne szlaki. Wiedzie też tędy droga na Wiktorówki, do sanktuarium Matki Bożej Jaworzyńskiej, nazywanej Królową Tatr. Jego historia zaczęła się właśnie na Polanie, gdzie w jednym z szałasów gospodarowała Marysia Murzańska, czternastoletnia pasterka, której w 1860 r., gdy dziewczynka szukała zgubionych we mgle krów czy owiec, ukazała się na drzewie, w lesie graniczącym z Rusinową, Piękna Pani.

Rusinowa Polana nazywana była także Jaworzyną (stąd Matka Boża Jaworzyńska) oraz Jaworzyną Rusinową, Rusinką – prawdopodobnie od nazwiska sołtysa z podhalańskiej wsi Groń – Karola Rusina, któremu ok. 1650 r. król Jan Kazimierz oddał polanę w dziedzictwo. Mieli tu niegdyś swoje szałasy także Murzańscy, Goliasowie, Kobylarczykowie oraz kilkanaście innych rodów podhalańskich i spiskich. Na polanie nie tylko wypasano bydło i owce, ale także zbierano siano. Ponieważ jeszcze pół wieku temu było to miejsce trudno dostępne, siano gromadzono w stojących tu szopach, by zimą karmić nim (i drobnymi gałązkami jodeł) żywy inwentarz (głównie owce) na miejscu; było to ostatnie w Tatrach Polskich zimowisko, tak niegdyś charakterystyczne dla karpackiej gospodarki pasterskiej. Siano w zimowiskach, zwanych mraźnicami, gromadzono też w stogach, dla owiec budując czworoboczne zagrody zadaszone z jednej strony, a dla ludzi wzniesioną z bali kolebę.

Na polanie stało kilkadziesiąt szałasów i szop. Te przeznaczone dla pasterzy bydła miały z reguły osobną izdebkę z paleniskiem. Już na początku lat 50. XX w. z dużej wioski pasterskiej pozostało tylko kilka szałasów.

Jeszcze w 1960 r. znajdowało się tu 20 budynków pasterskich. Dziesięć z nich uznano za zabytek, w tym cztery zyskały status obiektów unikatowych. Ostatni raz zwieziono stąd siano (30 fur) w 1970 r., a w 1973 r. zakończył się ostatecznie wypas owiec.

W opustoszałych szałasach zadomowili się turyści – grupa związana od lat z sanktuarium i duszpasterstwem na pobliskich Wiktorówkach. Pierwszą „bazą” wędrowców był duży szałas nazywany „Rysy”, a gdy spłonął w styczniu 1972 r., jego funkcje przejął „Krywań” – własność rodziny Kobylarczyków z Gronia.

Legendą Rusinowej była gospodarująca tu przez lata „Babka”, jak nazywano Anielę Kobylarczyk z Nowobilskich – ostatnią gaździnę na polanie. Początkowo spędzała tu lato, wraz z mężem pilnując krów i zbierając siano, a po jego śmierci w 1974 r. przez kolejne lata gospodarowała sama, zaś jej szałas stał się ulubioną przystanią turystów. Gościł tu także, wędrując po Tatrach, ksiądz kardynał Karol Wojtyła. Do dzisiaj krąży opowieść o tym, jak niczym niewyróżniającego się turystę „Babka” posłała po wodę. Po Jego wyborze na papieża biadała, że nieopatrznie ją zużyła na herbatę, zamiast zachować jako wodę święconą.

Obecnie na Rusinowej Polanie prowadzony jest tzw. kulturowy wypas owiec – jeden z kilku na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Turyści mogą tu odwiedzić czynny szałas owczarski, napić się żentycy, kupić osypki i bundz – wyroby z owczego mleka – zobaczyć udój owiec i całe pasterskie gospodarstwo. Prowadzi je od piętnastu lat baca Stanisław Rychtarczyk z Gronia. To rodzinna tradycja. Jego stryjem był słynny baca Jan Murzański, który jako ostatni w Tatrach zimował na Rusinowej Polanie z owcami. Także i on pochodził z rodziny, gdzie bacowanie było „zawodem” przechodzącym z pokolenia na pokolenie.

Dzisiejsza bacówka, nadal bardzo tradycyjna, korzysta z wielu cywilizacyjnych udogodnień. Pasterski sprzęt wyjeżdża na polanę terenowym autem, zagrodę dla owiec (koszar) zabezpiecza dodatkowo „elektryczny pastuch”, kontakt ze światem ułatwia „komórka”. Jedno pozostaje niezmienne: zapach watry w szałasie, owce i góry.

Komentarze
Musisz być zalogowany. Jeśli nie masz jeszcze konta zarejestruj się!