Któż odwiedzał polskie góry przed 200 laty? Prócz poszukiwaczy skarbów jedynie badacze i przygodni wędrowcy. Dopiero teksty Seweryna Goszczyńskiego pociągnęły za sobą lawinę. Tatry stały się popularne wśród pisarzy, artystów i ludzi spragnionych dzikiej natury. Tak rodziła się turystyka górska.Kiedy w 1832 r. Seweryn Goszczyński wybrał się w swą tatrzańską podróż, miał ledwie mgliste ich wyobrażenie. Wcześniej czytał opisy Karpat sporządzone przez ojca geologii polskiej, Stanisława Staszica. Wtedy też, prócz pasterzy, kłusowników i ostatnich rozbójników, poszukiwaczy skarbów i badaczy, nikt po Tatrach nie chodził. Góry przerażały – brak było dróg i schronisk, a wszędzie grasowały niedźwiedzie i wilki.
Jednak już w XVIII w. zrodziła się moda na podróże w Alpy. Alpejskie szczyty malowano i opisywano w poematach. Potem przyszła kolej na Karpaty. Nadchodziła epoka romantyzmu.
Kiedy po upadku powstania listopadowego zapadł wyrok śmierci na Goszczyńskiego, ten postanowił ukryć się u swego przyjaciela w Łopusznej na Podhalu. W ten sposób realizował marzenie swego życia – podróż w Tatry. Wychowany na nizinach Ukrainy dobrze zapowiadający się poeta zaczął skrzętnie notować wszystkie refleksje podczas trwającej wiele miesięcy podróży. Niektóre fragmenty drukował w prasie, a całość Dziennika podróży do Tatrów ukazała się po blisko 30 latach.
Goszczyński nie pisał jednak tylko o górach, pisał też o góralach: ich kulturze i religijności, przytaczał opowieści o Janosiku, zbierał pieśni i sporządził słownik gwary. Ludzie fascynowali go równie silnie jak przyroda i historia. Najwięcej czasu spędził w dworku Tetmajerów w Łopusznej, ale przebywał też na plebanii we Frydmanie. Odbył trzy wyprawy w Tatry, chodził po Gorcach, odwiedzał Czorsztyn. Wszędzie dopatrywał się pierwiastka duchowego.
Zadziwiające, że jego Dziennik do dzisiaj pozostaje intrygującą lekturą, a kolejne wydania znikają błyskawicznie z półek księgarskich.